Muzyczna podróż w czasie: do zamków, pałaców gdzie bawiono się wykonując różne tańce.
Najpierw polonez. To dostojny taniec w którym pierwsza para jest najważniejsza.
Potem chętne dzieci zatańczyły w parach.
Po polonezie muzycy zabrali nas w podróż do Wiednia, gdzie jest dużo pałaców. Księżniczka Sissi bez walca? Niemożliwe. Posłuchajmy więc walca wiedeńskiego.
Następny dwór to dwór angielski i taniec kontredans. Księżniczki na parkietach w Anglii nie mogły się nudzić.
I prędko do Francji! Tu nie można było odmówić zaproszenia na bal. Peruka? I owszem. Dlaczego? Taka była moda, a wzięła się stąd, że potrzebowano ukryć mankamenty higieny i włosy w nieładzie…. kołtuny wkładano pod peruki. I oto pogodny gawot z Francji.
A teraz do Wenecji. Trafiliśmy na zabawę karnawałową. I tu widzimy same maski. Po co maska?
– Żeby nie zarazić – mówi ktoś śmiało.
– W Wenecji maska była po to, by nie rozpoznać czy to Zosia, czy pani Kasia. Mamy tu dwie maski: pierwsza pięknie zakrywa oczy, a druga, z dziobem, to maska lekarska – do nosa wkładano zioła, które miały zapobiec zarażeniu się lekarza.
– Przymierzymy te maski? – Tak. A teraz taniec z Włoch, a po nim przedstawiamy nasze instrumenty: flet, skrzypce (dwie pary), wiolonczela i klawesyn (udaje go świetnie pianino cyfrowe).
Naszą podróż kończymy w mieście Rio de Janeiro. Trwa tu akurat karnawał. Ludzie tańczą na sambę na ruchomych platformach wędrujących ulicami. Posłuchajcie samby.